czwartek, 12 lipca 2012

Tam gdzie diabeł ...

"Starsza pani wnika"
Anna Fryczkowska


Starsze panie nie są rodem z Marsa czy Wenus, nie pojawiają się nagle i na pewno nie należą do odrębnego gatunku, chociaż czasem opinie w tym temacie bywają całkowicie inne. Młodsi i ciut starsi traktują się nie raz i nie dwa co najmniej z lekką dozą nieufności, bo co ich łączy, jak wszystko lub prawie wszystko dzieli? Może praca detektywa? Tak, właśnie detektywa! Kryminalne zagadki nie są przecież zarezerwowane jedynie dla twardzieli spowitych dymem z papierosa czy też młodych, gniewnych i żądnych przygód. Pokolenie, mające za sobą trochę dekad życia na tym świecie wie jak uzyskać odpowiedzi na zagadnienia o sensacyjnym charakterze równie dobrze, a nawet lepiej od młodszych. Niedocenienie przeciwnika zawsze jest najgorszym posunięciem, a jeżeli sprawca liczy, że jest sprytniejszy od innych, to może się bardzo pomylić. Wystarczy, że na jego drodze stanie starsza pani, lubiąca wnikać ...

Sprawę trzeba postawić jasno: śledztwo to nie jest błaha sprawa, szczególnie gdy zaraz na samym starcie kariery w nowym fachu znajduje się trupa, jest się przesłuchiwanym przez policję i trzeba jeszcze stawić czoła ciekawskiej i na dodatek własnej Babci. Człowiek nie ma łatwo na tym świecie, niezbyt przyjaznym i wymagającym umiejętności, o których były nauczyciel wychowania fizycznego ma mgliste pojęcie do tej pory. Poddać się już na starcie czy może jednak podjąć wyzwanie? Raczej to drugie, szczególnie, że klient wierzy w detektywa, no i kolejny czeka już na progu. Dwa zlecenia i to w tak krótkim czasie to duże osiągnięcie a to jeszcze nie koniec. Teraz pozostaje "tylko": rozwiązać sprawę morderstwa pewnego byłego męża, kradzieży obrazu i zniknięcia emerytki. Jak zabrać się do tak tytanicznej pracy? Najlepiej od początku i bez wtajemniczania w swoje działania Babuni ... Powoli dochodzenie przynosi efekty, które byłyby większe, gdyby nie uporczywe chowanie niektórych informacji przez uczestniczki zdarzeń. Kto może stać za śmiercią lubiącego kobiece towarzystwo mężczyzny? Gdzie znajduje się malowidło i co stoi za historią starszej pani? Może pewien anioł stróż, o siwej skroni, ma coś do podpowiedzenia w tym zakresie? W końcu gdzie diabeł, a raczej Jarcio detektyw, nie może, tam pójdzie, czy ktoś chce nie czy nie, pewna staruszka! I jak tu uwierzyć w nieszkodliwość pań w jesieni życia?

Dobry kryminał ma to do siebie, że czytelnik nie może oderwać się od niego aż do samego końca i nie inaczej jest z książką "Starsza pani wnika". Tytuł jak szybko okazuje się jest bardzo adekwatny do treści, a nawet więcej. Jedną z czołowych bohaterek jest właśnie tytułowa postać starszej pani, która swoim sprytem i ciekawością, chociaż wielu nazwałoby to raczej wścibskością, nadaje tempo akcji. Trzeba przyznać, że Panna Marple zyskała konkurentkę w swym fachu, obie łączy przenikliwość i chęć pomocy innym, a że czasem są źle zrozumiane ... no cóż dobrymi chęciami jest droga do ciekawego życia wybrukowana! Jednak ten kto sądziłby, iż osoba starszej pani to kolejny dobrotliwy wzorzec to myli się i to bardzo, bo wraz ze swymi przyjaciółkami oraz znajomymi umie "zaleźć"za skórę, ale czego nie robi się w imię słusznej sprawy, nawet gdy sam zainteresowany ma całkowite odmienne zdanie w tym temacie! Nie można zapomnieć o drugim głównym bohaterze - Jarosławie Trzaskowskim, detektywie może i początkującym, ale pełnym chęci i zapału, on również nie jest typowym przedstawicielem swego zawodu. Anna Fryczkowska bawi się stereotypami, dzięki czemu czytający otrzymują zaskakującą i pełną humoru opowieść o wielu wątkach z niespodziewanym zakończeniem. Kto spodziewałby się, że za całą intrygą stoi ... , ale czy na pewna to ta osoba, a może jeszcze ktoś skrywa się w cieniu i tylko czeka by dać o sobie znać? Jak to bywa w śledztwie każdy szczegół, nawet ten najmniejszy, liczy się w ostatecznym rozrachunku i tak naprawdę nikt nie może czuć się bezpiecznym. Nic nie jest takie jakie wydaje się, nawet po szczegółowej i wnikliwej obserwacji, szczególnie gdy w sprawie maczały paluszki pewne starsze panie i wcale nie taki misiowaty debiutujący detektyw. Lepiej uważać na staruszki i ich kochane wnuczęta, bo mają w zanadrzu wiele sekretów ...

Baza recenzji Syndykatu ZwB


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję portalowi Zbrodnia w Bibliotece
oraz wyd. Prószyński i S-ka